Close

Wywiad „Mężczyzna w porodzie”

Wywiad z Marcinem Pokrywińskim – ojcem dwóch córek, egoistą który próbuje odnaleźć się w zupełnie nowym świecie partnerskiego związku.

  1. Jak wspominasz poród?

Mimo, że od narodzin Wandy, mojej pierwszej córki minęło ponad 2,5 roku, nadal temu wspomnieniu towarzyszą ciarki na plecach i mieszane uczucia. Było to spotkanie dwóch skrajnych emocji. Przerażenia i bezsilności z euforią i ulgą. To pierwsze to strach przed nieznanym. Mimo wielu rozmów i kursów nie spodziewałem się, że to co mnie czeka wygląda właśnie tak jak wyglądało a mam to olbrzymie szczęście, że poród przy którym byłem przebiegł w zasadzie książkowo, bez żadnych komplikacji. To drugie to oczywiście wielka radość gdy zobaczyłem córkę po raz pierwszy, gdy okazało się że jest „cała i zdrowa”, że moja Paulina jest ok ..zakładając, że można być „ok” po przeżyciu tak potwornego i długotrwałego wysiłku połączonego z bólem nie do zniesienia. Mimo, że towarzyszyłem mojej Paulinie przez ostatnie 7 lat w różnych sytuacjach w życiu, to co przeżyłem tego dnia nie da się porównać z niczym innym. Wątpię, że do odczuć towarzyszących pierwszemu porodowi da się przygotować.

2. Czy sam chciałeś być przy porodzie – jeśli tak to dlaczego? Czy ze względu na żonę?

Zawsze wydawało mi się, że poród to coś bardzo intymnego. Intymnego dla kobiety, nie koniecznie dla pary. Powiem szczerze, z czysto egoistycznych przesłanek myślałem o tym, żeby poczekać na moją córkę pod salą. Przeważyło jednak to, że nie chciałem zostawiać Pauliny samej. Kto inny jeśli nie ja powinien być przy niej w tak trudnej ale i bardzo osobistej chwili. Dziś myślę, że pewnie nawet gdybym siedział pod salą to w pewnym momencie bym nie wytrzymał i jednak tam wszedł. Ciężko zostawić swoją lepszą połówkę w tak trudnej chwili samą.

3Jakie emocje towarzyszyły Ci w porodzie?

Na początku wspomniany strach przed nieznanym. Mimo przygotowań nie wiedziałem do końca czego się spodziewać. Może też jako urodzony optymista nie dopuszczałem do siebie pewnych rzeczy. Potem jeszcze większy niepokój o Paulinę, gdy się zaczęło. Żona zdecydowała się rodzić bez znieczulenia, w przyszpitalnym domu narodzin, na tyle naturalnie na ile to możliwe. Nie popierałem tego ale nie byłem w stanie jej przekonać. Najgorsza była bezsilność, gdy widziałem jak cierpi, jak potworny ból sprawia jej poród a ja nie byłem w stanie nic z tym zrobić. Trwało to w moim odczuciu zbyt długo. Całe skumulowane emocje wyszły ze mnie chwile po porodzie. Rozpłakałem się zaraz po tym jak zostaliśmy sami, we trójkę w sali. Upewniłem, że dziewczyny są na ten moment ok, poszedłem na korytarz i położyłem na podłodze. To był chyba sposób w jaki mój organizm potrzebował odreagować to całe napięcie którego właśnie doświadczył.

4. Czego się bałeś, czy Twoje obawy się spełniły?

Bałem się głównie o zdrowie obu dziewczyn. Moim marzeniem było aby Wanda urodziła się zdrowa a i Paulina wyszła z tego najlepiej jak to możliwe. Innych rzeczy, które mnie spotkały tego dnia się nie spodziewałem, na pewno nie w takim wymiarze.

5. Który moment porodu uważasz za najtrudniejszy?

Podkreślam, że mówię tu z perspektywy mężczyzny, którego trudy porodu są niczym w stosunku do tego co dzieje się z kobietą. Zdecydowanie najgorsze było poczucie bezsilności, gdy wiedziałem, że nie mogę pomóc Paulinie.

6. Który moment porodu uważasz za najlepszy?

Nie będę chyba oryginalny mówiąc, że gdy już było po i obie moje dziewczyny leżały bezpieczne na łóżku.

7. Jak oceniasz współpracę z personelem medycznym, czy byłeś traktowany jako osoba, która może pomóc rodzącej?

Zdecydowanie tak, czasem wręcz czułem się jakbym wyręczał Panią położną. Ale teraz rozumiem, że są pewne rzeczy które może zrobić partner i dla kobiety (pewnie nie każdej) jest to lepsze niż gdy robi to obca osoba.

8. Co robiłeś na Sali porodowej, w jaki sposób wspierałeś rodzącą?

Poza całą logistyką czyli „przynieś, zanieś” pomoc w poruszaniu się po domu narodzin, czyli wchodzenie wychodzenie z wanny, różne pozycja na podłodze, na łóżku etc. Trzymałem Paulinę gdy ból był bardzo duży. Za rękę, pod głowę, za plecy, wszystko o co tylko prosiła. Oddychałem z nią a nawet sapałem i stękałem : ) Już pod koniec Pani położna poinstruowała mnie gdzie dokładnie być, jak Paulinę trzymać, żeby pomóc. Jednak cały czas trzymałem się trochę z boku. Nie chciałem wchodzić w drogę Pani położnej, nie miałem ambicji jej wyręczać, nie przecinałem pępowiny. Skupiałem się na twarzy Pauliny i tym co mogę z niej wyczytać. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że spokojnie panie poradziłyby sobie beze mnie. Wydaje mi się, że najważniejsze było po prostu być obok.

9. Czy był taki moment, że miałeś dość? Co wtedy zrobiłeś? Co Ci pomogło?

Wszystko dookoła skoncentrowane było na Paulinie. Emocje były tak intensywne, że nie miałem nawet chwili, żeby pomyśleć, że mam dosyć.

10. Czy jest coś, co Ciebie wzmocniło?

Raczej nie. Ten poród nie zmienił nic w naszej relacji z Pauliną. Mi pomógł przy drugim porodzie. Tym razem wiedziałem jak ciężkie to będzie przeżycie, co nie znaczy, że w trakcie drugiego porodu było mi łatwiej lub że mniej to przeżyłem.

11. Czy jest coś, co Ciebie osłabiło?

Nie

12. Jak się czułeś kiedy dziecko się urodziło?

Radość i ulga przemieszana z niepokojem. Czy aby na pewno jest z nią wszystko w porządku. Co z Paulina, jak się czuje czy nie jest potrzebna interwencja lekarza.

13. Czy byłeś przy porodzie drugiego dziecka?

Tak

14. Co się zmieniło w Twoim nastawieniu i zachowaniu przy drugim porodzie?

Nie mogę powiedzieć, że byłem lepiej przygotowany, że dzięki wcześniejszym doświadczeniom nie przeżyłem drugiego porodu równie mocno. W jakimś tam stopniu wiedziałem teraz dużo dokładniej co się wydarzy ale nie sprawiło to że było łatwiej. To było inne dziecko, inne warunki, zapewne inny stan zdrowia Pauliny. W moim odczuciu poród to tak złożony proces, że nie ma tu mowy o swojego rodzaju „powtórce”.

15. Jakie rady dałbyś przyszłym ojcom?

To jest trudne pytanie. To bardzo, bardzo indywidualna kwestia. Myślę, że każdy przyszły ojciec przeżyje poród w inny sposób. Nie da się chyba na to przygotować w 100%. Ciężko jest mi też odradzać czy zachęcać. Jeśli byłaby opcja, żeby zarówno kobieta jak i mężczyzna nie byli przy porodzie to myślę, że niekoniecznie trzeba mieć takie przeżycie na swoim koncie. Ponieważ jeszcze na ten moment kobieta nie ma specjalnie wyboru to myślę, że należy być przy niej chyba, że wyraźnie sobie tego nie życzy.

16. Istnieje przekonanie, że poród jest również pewną transfomacją z kobiety w Matkę oraz mężczyzny w Ojca. Kobieta w trakcie porodu zmaga się ze swoimi słabościami, ze swoim ciałem i umysłem i przechodzi długą drogę na szczyt jakim są narodziny – po takim doświadczeniu jest zdecydowanie silniejsza i bardziej odporna na ból, bardziej świadoma siebie. Czy Ty również tak się czułeś?

Nie odczuwam tego w ten sposób. Zawsze starałem się otaczać opieką moją Paulinę. Czy to przed ślubem czy po. Teraz muszę zadbać o wszystkie trzy moje dziewczyny i nie mówię tu tylko o kwestiach materialnych. To jest duża odpowiedzialność i czasem spory ciężar. Raczej czuję, że czas dorosnąć : ) A co do wytrzymałości i odporności to myślę, że nieprzespane noce, ilość dodatkowych obowiązków, brak czasu dla siebie czy to ile razy dziennie musisz coś podnieść z podłogi pozwala poznać nasze nowe granice bólu ; ) A mówię to z perspektywy Taty który spędził łącznie ok 10 miesięcy na urlopie rodzicielskim.